„Kosmiczna wyprawa” – odcinek czwarty

Kosmiczna wyprawa

Odcinek czwarty: Daleko od domu

[poprzedni odcinek]

DZIENNIK KAPITAŃSKI

Ziemia otrzyma tę wiadomość za około 6 miesięcy.

Lot przebiega bez zakłóceń. Wszelkie pojawiające się awarie rozwiązujemy na bieżąco. Na szczęście nie ma ich wiele. Stoczniowcy wykonali świetną robotę. Dotychczas największym kłopotem były narodziny małego hipopotama, ale zespół weterynaryjny stanął na wysokości zadania.

Personel mamy zaiste doskonały. Roboty także spisują się perfekcyjnie, pomagając we wszystkim, od operacji chirurgicznych po utrzymanie ogrodów i lasów. Nie wiem, jak byśmy sobie bez nich poradzili. Są dosłownie w każdym zakątku okrętu: w ogrodach, na polach, pomagają w lasach i na łąkach, nie mówiąc już o sektorach mieszkalnych i ekipach technicznych. To niesamowity widok. Wysiadasz z windy, przestępujesz próg i wkraczasz na wielką łąkę, nad którą niczym pszczoły uwijają się tuziny metalicznych kształtów. Nie wiem, co mnie bardziej zachwyca: czy to, że mamy na pokładzie łąkę, i to nie jedną – taką prawdziwą, pachnącą ziołami, wokół których uwijają się trzmiele – czy raczej widok robota delikatnie oglądającego liście, żeby ocenić stan rośliny.

Są też nieco gorsze wiadomości. Mieliśmy na pokładzie dwa zgony w tym tygodniu. Pierwszy z przyczyn naturalnych. Drugi z powodu ludzkiej głupoty. Jeden z rodziców nie zabezpieczył swojej opaski kodowej. Syn zabrał klucz i dostał się na pokład leśny. Tam dzieciaka dopada puma. Nie zdołaliśmy go uratować. Wydałem rozkaz, żeby wszyscy cywile pracujący w sektorach o podwyższonym poziomie zagrożenia odświeżyli sobie film instruktażowy i zgłosili się do przełożonego po dodatkowe instrukcje. Zobaczymy, co to pomoże. Zastanawiam się, co jest niezrozumiałego w poleceniu, żeby nigdy nie zdejmować opasek. Są trwałe, wodoodporne, służą jednocześnie jako identyfikator zaszeregowania personelu i klucz kodowy. Najbezpieczniejsze miejsce dla nich to przegub ręki. Dobrze, że pierścienie dowodzenia są tylko trzy, inaczej pewnie dawno by już poginęły…

Zarządziłem ćwiczenia przygotowujące załogę i kolonistów do operacji lądowania. Ważne, by każdy znał swoje zadania i potrafił je sprawnie wykonać. Powtórzymy je jeszcze kilkukrotnie, zanim dotrzemy do celu. Myślę, że jesteśmy gotowi. Na pokładzie więcej nie zdziałamy, prawdziwym testem okaże się dopiero samo lądowanie. Wiele bym dał, żeby stało się to jeszcze za mojego życia. Słyszycie, tam na Ziemi? Znajdźcie nam szybko jakąś miłą planetę, najlepiej taką z plażą i palmami!

Szczegółowy raport telemetryczny i techniczny wraz z analizą głównego inżyniera zostanie wysłany za 24 godziny. Pozdrawiamy z międzygwiezdnej pustki!

Czy dzielnej załodze uda się dotrzeć do celu wyprawy? O tym w następnym odcinku!

Dodaj komentarz